Precz z antykomunistycznym prawem w Polsce!
Tłumaczenie artykułu „Polen: Weg mit dem antikommunistischen Gesetz!”, zamieszczonego w piśmie Spartakusowskiej Robotniczej Partii Niemiec (SpAD) Spartakist nr 183, Maj 2010.
Od 8 czerwca prawicowa władza w Polsce ma wprowadzić w życie poprawkę do kodeksu karnego, przestępstwem ma być rozpowszechnianie „symboliki komunistycznej”. Uczyniona prawem wraz z podpisaniem jej przez nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego jesienią zeszłego roku po praktycznie jednomyślnym głosowaniu w parlamencie, ta nowa sankcja przewiduje do dwóch lat więzienia dla każdego, kto „produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot” będący nośnikiem „symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej” dla celów innych niż „artystyczne” czy „naukowe”. Zakaz ten, w przeciwieństwie do groteskowego cyrku „jedności narodowej” zaaranżowanego po śmierci ultrareakcyjnego prezydenta, akcentuje przeciwstawność interesów proletariatu i polskiej burżuazji wszelkich odcieni. Kapitalistyczni władcy Polski, po zrujnowaniu życia i środków utrzymania milionom ludzi pracy przez ostatnie dwudziestolecie, usiłują uczynić przestępstwem wszystko, co wskazuje jedyne wyjście z ciężkiego położenia mas pracujących, ucisku kobiet, imperialistycznego wyzysku i wojny, oraz antysemityzmu, szowinizmu i bigoterii, czyli trwałych cech kapitalizmu. Tym wyjściem jest międzynarodowa rewolucja proletariacka i utworzenie na całym świecie socjalistycznego, egalitarnego społeczeństwa.
Zakaz w Polsce reprezentuje wzbierającą falę takich sankcji, zagrażających lub już wprowadzonych w życie przez kapitalistyczne rządy w Europie wschodniej od czasu, gdy kontrrewolucja kapitalistyczna zniszczyła biurokratycznie zdeformowane państwa robotnicze. Węgry narzuciły zakaz komunistycznych symboli w 1993 r., Litwa w 2009 r. Trwają zabiegi o podobne zakazy w Estonii, na Łotwie i w innych krajach. W 2007 r. władze czeskie zdelegalizowały Komunistyczny Związek Młodzieży (KSM) za nawoływanie do społecznej własności środków produkcji. Ostatnio czescy reakcjoniści żądają również delegalizacji Komunistycznej Partii Czech i Moraw, trzeciej co wielkości partii parlamentarnej.
Taka ordynarna cenzura wprawia w zakłopotanie burżuazyjnych liberałów, obłudnie serwujących „demokratyczne ideały”. W zeszłym roku Europejski Trybunał Praw Człowieka zakwestionował wyrok grzywny zaaplikowany w 2004 r. Attili Vajnai, jednemu z przywódców eks-stalinowskiej węgierskiej Partii Robotniczej za noszenie na ubraniu czerwonej gwiazdy. Z kolei w styczniu sąd w Czechach nakazał legalizację Komunistycznego Związku Młodzieży.
Eks-stalinowski socjaldemokratyczny Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD) odpowiada za zachowanie swych przedstawicieli w Sejmie. Początkowo przeciwstawili się oni antykomunistycznej poprawce, a następnie dołączyli do głosowania za pakietem zmian w ustawach, w tym za zakazem. Sprzeciw wobec tego zakazu, jaki wyrażają posłowie z SLD, jest ograniczony do prawnych ram Trybunału Konstytucyjnego.
Niezależnie od tego, czy w końcu uznają je za „niekonstytucyjne” czy nie, celem takich sankcji jest poddanie ludności dyscyplinie i zastraszanie wszystkich, którzy usiłują walczyć przeciw niesprawiedliwości i niszczycielskiej działalności kapitalizmu. Jak trafnie ujął to George Toussas z Komunistycznej Partii Grecji w oświadczeniu w Parlamencie Europejskim 3 grudnia, zakaz w Polsce to „akt prowokacji [który] ma na celu wniesienie oskarżeń przeciwko każdemu, kto wyraża sprzeciw wobec teraźniejszości oraz walczy o lepszą przyszłość”. Władcy Polski z pewnością nie zawahają się zaatakować jako „komunistów” działaczy lub sympatyków SLD czy innych lewicowych grup lub robotników uczestniczących w uporczywych strajkach i demonstracjach. W bezpośrednim interesie każdego socjalisty, każdego związkowca, każdej organizacji reprezentującej robotników, kobiety, gejów, Żydów, Romów, imigrantów i inne mniejszości, w Polsce i na świecie, leży sprzeciw wobec tego reakcyjnego ustawodawstwa.
Nazistowski Holokaust – nie zapomnimy!
Zrównanie faszyzmu i komunizmu przez reakcyjne kliki rządzące w Europie Wschodniej jest groteskowe. Komunizm, jak pokazał przykład partii bolszewickiej Lenina i Trockiego, a także polskiej rewolucjonistki żydowskiego pochodzenia Róży Luksemburg, wyraża historyczne i internacjonalistyczne interesy proletariatu, opiera się na zrozumieniu, że wyzwalając się z wyzysku kapitalistycznego i ucisku, klasa robotnicza musi znieść społeczeństwo klasowe jako takie, i zbudować porządek światowy, gdzie państwa narodowe i wszelkie formy ucisku społecznego zostaną wyeliminowane na zawsze. Faszyzm, określany jako skrajna postać nacjonalizmu, to forma kapitalistycznego panowania w sytuacji ekstremalnej: gdy burżuazja czuje, że jej władza i zyski są poważnie zagrożone ze strony powstającego z kolan proletariatu, finansuje ona mobilizacje wściekłych gromad lumpów i drobnomieszczaństwa do zmiażdżenia ruchu robotniczego pod butem ludobójczej reakcji. Strach przed komunizmem i nienawiść do niego zawsze jest rdzeniem faszystowskiej ideologii, np. układ hitlerowskich Niemiec z japońskimi militarystami z 1936 r. nazwano „paktem antykominternowskim”.
W rzeczy samej dzisiejsi antykomuniści potępiający „totalitaryzm” w znacznej części stali po stronie nazistów przeciw „żydobolszewizmowi”. Nacjonaliści bałtyccy otwarcie deklarują się jako spadkobiercy takich mętów jak estońscy Leśni Bracia, którzy wspierali nazistowski Holokaust milionów Żydów, Romów i obywateli radzieckich. Z kolei architekci polskiej „Solidarności”, która była szpicą kontrrewolucji kapitalistycznej w całym bloku radzieckim, czerpali inspirację od nacjonalistycznych, antykomunistycznych poprzedników, takich jak międzywojenny dyktator Józef Piłsudski, który patronował dyskryminacyjnym sankcjom wymierzonym w Żydów, czy skrajnie szowinistyczni, otwarcie antysemiccy narodowi demokraci (endecy).
Podczas gdy wielu polskich robotników bohatersko sprzeciwiało się antysemityzmowi, jako narzędziu burżuazyjnej reakcji, przytłaczająca większość polskich nacjonalistów nie tylko nic nie zrobiła by walczyć z nazistowskim „ostatecznym rozwiązaniem”, lecz tak jak w przypadku endeków, faktycznie przyjęła to z otwartymi ramionami, włączając się do pogromów Żydów zarówno przed, jak i po wyzwoleniu Polski przez Armię Radziecką. W 1991 r. premier Jan Krzysztof Bielecki, były działacz „Solidarności” prawił, że „45 lat komunizmu wyrządziło Polsce więcej szkód niż okupacja hitlerowska” (ten beneficjent „odrodzonego” polskiego kapitalizmu jest również znany z powiedzenia „pierwszy milion trzeba ukraść”). Dla Bieleckiego i jemu podobnych rzeź trzech milionów polskich Żydów (jak też Romów i prawie trzech milionów pozostałych Polaków), w tej liczbie wielkiego i prężnego segmentu wieloetnicznego rewolucyjnego ruchu robotniczego, nie była wcale „szkodą”.
Polscy reakcjoniści powołują się na „Czarną Księgę Komunizmu”, majacząc o dziesiątkach milionów ofiar komunizmu. Wydana we Francji w 1997 r., książka ta z kolei zapożyczyła nie tak mało z chorych wymysłów „Mein Kampf” Hitlera. Stéphane Courtois, redaktor „Czarnej Księgi”, uskarżał się we wstępie, że „jednostronne skupienie się na ludobójstwie Żydów poprzez próbę scharakteryzowania Holokaustu, jako bezprecedensowej okropności zapobiega również ocenie innych epizodów o porównywalnej skali w świecie komunistycznym”.
Odbijając echem to plugastwo, Parlament Europejski uchwalił w zeszłym roku dzień 23 sierpnia (rocznicę paktu zawartego w 1939 r. między Hitlerem a Stalinem, który poprzedzał nazistowską inwazję na Polskę i doprowadził do jej podziału na strefy pod niemieckim i radzieckim panowaniem) jako „europejski dzień pamięci ofiar wszystkich reżimów totalitarnych i autorytarnych”. W rzeczywistości role odegrane przez Niemcy i Związek Radziecki w Polsce w latach 1939-41 jedynie naświetliły zupełnie odmienne klasowe podstawy obydwu tych państw. Podczas gdy siły radzieckie we wschodniej Polsce zachęcały do wywłaszczania kapitalistów i wielkich posiadaczy ziemskich, naziści w zachodniej Polsce zakładali obozy koncentracyjne dla lewicowych robotników i intelektualistów oraz stłoczyli Żydów w gettach. Lew Trocki w artykule ze stycznia 1940 r., wymierzonym przeciw opozycji „trzeciego obozu” kierowanej przez Maxa Shachtmana (która zrejterowała ze stanowiska obrony Związku Radzieckiego) zwięźle odnotował: „Dlaczego przede wszystkim rewolucjoniści, «demokraci» i Żydzi byli pomiędzy uciekinierami stamtąd [Polski okupowanej przez nazistów], gdy we wschodniej Polsce uciekinierami byli przede wszystkim ziemianie i kapitaliści?” (Trocki, „Od skaleczenia do niebezpieczeństwa gangreny”, w: „In Defense of Marxism”).
Rozpatrywany ze stanowiska proletariackiego internacjonalizmu, dyplomatyczny pakt z niemieckim imperializmem nie różnił się zasadniczo od wcześniejszych i późniejszych paktów Stalina z „demokratycznymi” imperialistami Francji, Brytanii i USA. Rzeczywistą zbrodnią reżimu Stalina było jego ugłaskiwanie imperializmu w imię budowania „socjalizmu w jednym kraju”, co oznaczało zdradę rewolucji proletariackiej np. w Hiszpanii i Francji w połowie lat 30. Wymordowanie dowództwa Armii Czerwonej przez Stalina w krwawych czystkach drugiej połowy lat 30. podkopało obronę militarną radzieckiego zdegenerowanego państwa robotniczego, co było decydującym czynnikiem, gdy armie Hitlera najechały je w czerwcu 1941 r. Pomimo Stalina, Armia Czerwona rozbiła jednak nazistowskie Niemcy. Autentyczni bolszewicy, w tym polscy trockiści, którzy zginęli w Getcie Warszawskim, walczyli o bezwarunkową militarną obronę Związku Radzieckiego. Jednocześnie przeciwstawiali się wszystkim imperialistycznym stronom biorącym udział w walce, w tym „demokratycznym” potęgom alianckim, dla których druga wojna światowa była walką o inny podział kolonii i sfer wyzysku. Oddajemy cześć 600 tysiącom radzieckich żołnierzy, którzy zginęli wyzwalając Polskę spod nazistowskiego buta.
Od Wałęsy po Kaczyńskiego, „Solidarność” i jej spadkobiercy zawsze urządzają antyradzieckie celebracje wokół masakry polskich oficerów w Katyniu koło Smoleńska w roku 1940. Jak napisaliśmy w artykule w Workers Vanguard w 1981 r.:
„...marksiści-rewolucjoniści nie popierają masowego mordowania burżuazyjnej kasty oficerskiej, ani też właścicieli fabryk, czy burżuazyjnych polityków. (Ci osobiście odpowiedzialni za zbrodnie i bestialstwa to inna sprawa; zostaną oczywiście poddani rewolucyjnej sprawiedliwości). Niemniej jednak Katyń nie jest zbrodnią przeciwko polskim ludziom pracy. Byli to oficerowie faszyzującej, antysemickiej dyktatury, którzy regularnie mordowali robotników, a nawet burżuazyjnych dysydentów.”
– „Pilsudski and Counterrevolution in Poland”, WV nr 293, 20 listopada 1981; tłum.: PS nr 8, jesień 1998
Antykomunizm i antysemityzm były częścią składową polskiego nacjonalizmu na długo przed paktem Hitlera ze Stalinem. Prawie od swego powstania w grudniu 1918 r., Komunistyczna Partia Polski była zakazana w „niepodległej” kapitalistycznej Polsce (faktycznie całkowicie zależnej od imperializmu francuskiego i brytyjskiego). Przez cały okres istnienia partii do jej rozwiązania przez Stalina w 1938 r., bohaterscy polscy komuniści, którzy walczyli w podziemiu o sprawę proletariatu byli więzieni, torturowani i mordowani. Przeciw nacjonalistom wszelkiej maści wysuwamy historyczne hasło Międzynarodówki Komunistycznej Lenina i Trockiego: O rewolucyjną jedność proletariatu polskiego, rosyjskiego i niemieckiego!
Antykomunizm – szpica społecznej reakcji
Kontrrewolucyjne zniszczenie polskiego zdeformowanego państwa robotniczego i restauracja kapitalistycznego panowania klasowego w latach 1989-90 zaowocowały powszechnym bezrobociem i zubożeniem, a także wtrącaniem się antysemickiej i antykobiecej reakcji katolickiej w każdą sferę życia społecznego. Miliony kobiet zmuszono do przejścia ze sfery produkcji społecznej z powrotem do ciasnych ścian kuchni. Bezwarunkowe prawo do aborcji zostało odebrane; żłobki i przedszkola wyeliminowane; świeckie nauczanie i rozdział kościoła od państwa zburzone wraz z narzuceniem szkołom krzyży i religii. Dla wielu ludzi pracy „magia rynku” oznaczała emigrację za granicę w celu zapewnienia przyzwoitego poziomu utrzymania.
Antykomunizm idzie ręka w rękę z szerszą społeczną reakcją. Przykładem tego może być fakt, że obecny antykomunistyczny zakaz powiązany jest z sankcjami wymierzonymi przeciw pornografii, aktywności seksualnej z udziałem młodzieży poniżej 15 roku życia i innym takim „przestępstwom bez ofiar”. Te sankcje wiążą się z zajadłą nagonką mierzącą w prawo dorosłych i młodzieży do angażowania się w związki seksualne oparte na wzajemnej zgodzie, przy czym polska burżuazja woła o uwięzienie i „chemiczną kastrację” pedofilów. Sprzeciwiamy się wszelkiemu wtykaniu nosa przez władze we wzajemnie zgodne związki seksualne. Precz z karalnością pedofilii! Precz z reakcyjnym pojęciem „wieku przyzwolenia”! Klechy, gliniarze i prokuratorzy wynocha z sypialń! O nieograniczone prawo do aborcji – o bezpłatną aborcję na żądanie!
Proponowany zakaz symboli komunistycznych jeszcze bardziej by poszerzył i usankcjonował reakcyjną wendettę, która jest znamieniem restauracji kapitalizmu w Polsce. Prawica kontynuuje polowanie na czarownice przeciw byłym stalinowskim funkcjonariuszom Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Na początku tego roku rząd okroił emerytury byłym pracownikom starego aparatu bezpieczeństwa państwa, w tym również sprzątaczkom i pracownikom biurowym. Wojciech Jaruzelski, stojący na czele stalinowskiego reżimu, który stłumił kontrrewolucyjne parcie ku władzy „Solidarności” w grudniu 1981 r., znów jest sądzony pod kryminalnymi zarzutami. Byli zomowcy otrzymali w zeszłym roku wyroki do sześciu lat więzienia za śmierć od kul dziewięciu górników w Katowicach podczas stanu wojennego w 1981 r.
Jaruzelski jest sądzony przez niewłaściwą klasę i za niewłaściwe przestępstwa. Dla proletariackich rewolucjonistów stłumienie kontrrewolucji „Solidarności” nie było przestępstwem. Od chwili, gdy „Solidarność” skonsolidowała się wokół programu otwarcie nawołującego do kapitalistycznej kontrrewolucji podczas swego pierwszego zjazdu krajowego we wrześniu 1981 r., my trockiści oświadczyliśmy: Zatrzymać kontrrewolucję „Solidarności”! (zob. broszura Spartacista „Solidarność: Polish Company Union for CIA and Bankers”; tłum.: PS nr 14, lato 2007). W tej sprawie spotkaliśmy się ze sprzeciwem sojuszu rozpościerającego się od Watykanu i CIA poprzez niemiecką socjaldemokrację (SPD), nowojorski związek zawodowy nauczycieli Alberta Shankera i Yettę Barshevsky (wdowę po Maxie Shachtmanie), po znakomitą większość pseudotrockistowskiej lewicy. Walczyliśmy o proletariacką rewolucję polityczną, by zastąpić stalinowskie złe rządy władzą demokratycznie wybranych rad robotniczych, oddanych perspektywie międzynarodowej rewolucji proletariackiej. Potępiliśmy polską biurokrację stalinowską za jej zdrady, za jej nacjonalizm i ugłaskiwanie imperializmu za granicą oraz kościoła w kraju, za jej kłamstwa i biurokratyzm, które w końcu wepchnęły znaczną część historycznie prosocjalistycznego proletariatu w ramiona klerykalnej reakcji w latach 1980-81. Następnie w latach 1989-90 stalinowcy wyprzedali zdeformowane państwo robotnicze „Solidarności” i jej imperialistycznym poplecznikom. Mówimy: Łapy precz od Jaruzelskiego i innych stalinowskich funkcjonariuszy!
W zasługującym na uznanie proteście przeciw antykomunistycznemu zakazowi, zamieszczonym na swej stronie internetowej (www.kompol.org, 26 września 2009), Komunistyczna Partia Polski (KPP) oświadczyła: „Zdecydowanie sprzeciwiamy się próbom zrównywania faszyzmu, który bazując na rasizmie stał się przyczyną najkrwawszej wojny w dziejach dzięki wprowadzeniu w życie planu eksterminacji milionów ludzi, z komunizmem, który opiera się na zasadach sprawiedliwości społecznej i który pokonał faszystowskich ludobójców dzięki pełnej poświęcenia walce i ofiarności niezliczonych milionów mężczyzn, kobiet i dzieci. Mimo najbrutalniejszych nawet represji nie zaprzestaniemy walki o zwycięstwo socjalizmu ani nie zejdziemy z drogi do zwycięskiego, komunistycznego przeznaczenia!”
Jednak to, co KPP rozumie przez „komunizm” nie jest proletariackim internacjonalizmem Marksa, Engelsa i bolszewików, lecz jego nacjonalistycznym przeciwieństwem, ujętym w stalinowskim dogmacie o „socjalizmu w jednym kraju”. Zarówno SLD, jak i KPP, obie na swój sposób są produktami rozpadu byłej stalinowskiej biurokracji i jej fikcyjnej „demokracji ludowej”. Podczas gdy SLD wychwala (kapitalistyczną) „demokrację”, KPP gloryfikuje Stalina.
Nie wzywamy państwa burżuazyjnego do zakazania działalności faszystów, jak to robią reformiści i liberałowie. Takie apele, oparte na złudzeniach o pozytywnych funkcjach burżuazyjnej demokracji, z pewnością zostaną użyte przeciw lewicy i ruchowi robotniczemu, który jest głównym celem represji ze strony państwa kapitalistycznego. Na przykład prawo delegalizujące faszystowską grupę w Niemczech Zachodnich na początku lat 50. zostało parę lat później użyte do zakazania tamtejszej partii komunistycznej. Z kolei niedawna decyzja czeskiego sądu zakazująca faszystowskiej „Partii Robotniczej” dostarcza nowej amunicji tym, którzy chcą delegalizacji Komunistycznej Partii Czech i Moraw. Nasze nadzieje pokładamy w mobilizacji proletariatu, stojącego na czele wszystkich potencjalnych ofiar faszystowskiego terroru, by wymiotła faszystów z ulic.
Podczas gdy klasowe panowanie burżuazji nie jest obecnie zagrożone, światowa recesja podkreśla prawdziwość marksowej analizy kapitalizmu, jako systemu cyklicznych kryzysów. Prawicowe partie rządzące Polską są u władzy od szeregu lat. Lecz Polsce daleko do stabilnej burżuazyjnej demokracji, i chociaż nie nadciąga rewolucja socjalistyczna, ta dekadencka, trzeciorzędna burżuazja ma powody, by obawiać się przebudzenia niegdyś prosocjalistycznego polskiego proletariatu. W 1990 r. spore odłamy klasy robotniczej były odurzone przez klerykalno-nacjonalistyczną „Solidarność”, lecz pomimo to, gdy jej pierwszy rząd usiłował wprowadzić „wolnorynkowe” ataki na klasę robotniczą, spotkał się z falą strajków i wkrótce zastąpił go rząd pod przywództwem socjaldemokratycznego SLD. Nawet teraz, po 20 latach oficjalnej antykomunistycznej histerii w każdej sferze życia publicznego, połowa ludności wciąż popiera stan wojenny narzucony w grudniu 1981 r. przez Jaruzelskiego. Hasło polskiej reakcji „Bóg, Honor, Ojczyzna” brzmi pusto dla pokolenia młodzieży wychowanej wśród gloryfikowania kapitalistycznej chciwości i czołobitnej kapitulacji wobec imperialistów NATO.
Szukający wyjścia z bezdroży tego schyłkowego porządku kapitalistycznego znajdą je w autentycznym komunizmie „Trzech L” – Lenina, Karola Liebknechta i Róży Luksemburg. W 1990 r. w dokumencie założycielskim Spartakusowskiej Grupy Polski, sekcji Międzynarodowej Ligi Komunistycznej (Spartacist [wyd. anglojęzyczne] nr 45-46, zima 1990-91, PS nr 1, październik 1990) napisaliśmy:
„Partia trockistowska musi być trybunem ludu, szermierzem wszystkich ofiar ucisku. Pęd do restauracji kapitalizmu wskrzesza i wzmacnia całe «stare gówno» przedwojennego porządku społecznego, od reakcyjnego klerykalizmu do piłsudczykowskiego nacjonalizmu i antysemityzmu. (…)
Polscy trockiści muszą próbować przywrócić najlepsze tradycje polskiego ruchu robotniczego, wykute w walce przeciw narodowemu szowinizmowi. Ich przykładem jest Róża Luksemburg, polsko-żydowska komunistka i przywódca rewolucyjnego proletariatu niemieckiego. Wyklinający Luksemburg za jej internacjonalizm, Stalin nigdy nie ufał i w końcu zlikwidował KPP, która pierwsza stanęła w obronie towarzysza Trockiego, stwierdzając w 1923 r., że «imię tow. Trockiego jest nierozerwalnie związane ze zwycięską Rewolucją Radziecką, z Armią Czerwoną, z komunizmem».”
Precz z antykomunistycznym zakazem! Naprzód ku czerwonej Polsce rad robotniczych, jako części Socjalistycznych Stanów Zjednoczonych Europy! Przekuć Czwartą Międzynarodówkę Trockiego, światową partię rewolucji socjalistycznej!
|